Dowódcy oddziałów partyzanckich byli przygotowani na atak Niemców. O zamierzonej pacyfikacji Wojsławic mówiło się od dawna. Miała to być kara dla mieszkańców za wspieranie oddziałów partyzanckich i pomoc uchodźcom z Zamojszczyzny. Po otrzymaniu informacji o zbliżających się wojskach ekspedycyjnych zarządzono pogotowie zbrojne oddziałów konspiracyjnych. Mimo wyposażenia w broń maszynową i moździerze oraz wsparcie z powietrza, pod koniec dnia Niemcy zmuszeni zostali do wycofania się z miejscowości. Ataku nie ponowili. Partyzanci stracili 10 ludzi, w tym trzech partyzantów radzieckich. Mjr Nikołaj Fiodorow poległ pod Rozięcinem jeszcze we wstępnej fazie bitwy. Odznaczony został pośmiertnie Krzyżem Virtuti Militari i Gwiazdą Bohatera Związku Radzieckiego, oraz awansowany do stopnia podpułkownika. Pochowany jest na Cmentarzu Wojennym w Chełmie. W hołdzie poległym w bitwie postawiono przy ul. Uchańskiej koło Domu Kultury w Wojsławicach pomnik. Jest na nim tablica poświęcona 16-letniemu harcerzowi, Stanisławowi Oberdzie, przypadkowej ofierze bitwy o Wojsławice.
Próba pacyfikacji Wojsławic zbiegła się w czasie z uaktywnieniem się na terenie wschodniej Polski 1 Ukraińskiej Dywizji Partyzanckiej im. Sidora Kowpaka. Dowodzona przez Piotra Werszyhorę, przegrupowywała się wtedy na Podkarpacie. Być może, że Niemcy obawiali się jakiejś większej wspólnej akcji partyzanckiej na tyłach zbliżającego się frontu i stąd atak na silny ośrodek partyzancki, jakim były Wojsławice. W Wojsławicach i okolicy od początku okupacji działały różne ugrupowania ruchu oporu. Najpierw uaktywniły się oddziały AK i BCh. W 1941 roku powstała komórka organizacji komunistycznej, a od 1942 roku działał już oddział „Czerwonej Partyzantki” pod dowództwem „Jurka”. W okolicy działał też prężny oddział AL dowodzony przez Konstantego Masztalerza, ps. „Stary” (bitwa pod Nowym Folwarkiem w 1942 r.). O tym wszystkim Niemcy doskonale wiedzieli.
Dzień bitwy doskonale pamięta pani Zofia z Wojsławic, wtedy 11-letnie dziecko. – Pamiętam, że był to poniedziałek – mówi. – Dzień był ciepły i pogodny. Było to równo tydzień po świętach. Wyszłam z domu wcześnie rano i zobaczyłam pędzące od strony ulicy Uchańskiej furmanki załadowane dobytkiem. Jadący nimi ludzie krzyczeli, żeby uciekać, bo idą Niemcy i Ukraińcy. Potem z mamą znalazłyśmy się w grupie uciekających. Najpierw uciekaliśmy w kierunku lasów w stronę Chełma. Później w kierunku Ostrowa, aż do folwarku w Bończy. Podczas ucieczki słychać było strzały i widać było, że palą się jakieś zabudowania. W Wojsławicach zostali tylko ksiądz proboszcz i kościelny, Bronisław Nosek. To oni później opowiadali o tym, jak Ukraińcy z SS Galizien pod pozorem szukania „polskich bandytów” plądrowali polskie domy.
Tak przebieg bitwy relacjonuje Stanisław Kosiniec, prezes Zarządu Okręgu BCH: – Akcja pacyfikacyjna poprzedzona była rozrzuceniem ulotek na terenie gminy Wojsławice i Rakołupy o treści „wieś wasza będzie spalona, zbita i zrównana z ziemią za to, że przechowujecie bandytów”. Na wypadek zaatakowania którejkolwiek z wiosek opracowano plan obrony. Służba wartownicza składająca się z lokalnych oddziałów BCh i AK miała stworzyć sieć posterunków alarmowych, których zadaniem było powstrzymanie pierwszego uderzenia niemieckiego do chwili uruchomienia rezerw i ewakuacji ludności. Działał własny wywiad prowadzony przez Stanisława Targońskiego, ps. „Konik”. Komendant rejonu AK por. Witold Fałkowski na wypadek niemieckiego ataku zapewnił sobie pomoc oddziału partyzantki radzieckiej mjr. Fiodorowa i oddziału AL Konstantego Masztalerza „Starego”. O świcie 17 kwietnia 1944 roku niemiecko-ukraińskie oddziały w sile 150 ludzi, wspierane rozpoznaniem lotniczym, ciężką bronią maszynową i granatnikami, zaatakowały placówki we wsiach Rozięcin i Majdan. O godzinie 7.30 placówki otworzyły ogień do nacierającej tyraliery niemieckiej. Tak zaczęła się bitwa. Niemieckie natarcie prowadzone było bardzo ostrożnie, gdyż obawiali się oni silnej obrony. Por. „Wikowi” udało się ściągnąć odpowiednie siły i przygotować obronę. Siły partyzanckie liczyły 350 osób zorganizowanych w 9 plutonach oraz dwa samodzielne oddziały partyzanckie. Pluton BCh z Poniatówki i oddział AL skoncentrowały się w lesie koło kolonii Zarowie. Oddział z Wojsławic skoncentrował się u wylotu ul. Grabowieckiej u podnóża Mamczyńskiego Wzgórza i dalej w stronę ul Uchańskiej zajmując ruiny dawnej gorzelni i zabudowań folwarcznych. Pluton BCh z Witoldowa zajął pozycje w lesie na zachód od Wojsławic i trzymany był w odwodzie na wypadek wdarcia się Niemców do osady. O godzinie 10 czołowe oddziały niemieckie dotarły do Wojsławic i zostały zatrzymane przez główne siły partyzanckie. Partyzanci odbili z rąk niemieckich 20 chłopów. Wtedy zginęło 8 żandarmów, a kilku zostało rannych. Niemcy nie wytrzymali ataku i cofnęli się w popłochu w kierunku Uchań, zostawiając po drodze amunicję i części wyposażenia. Po raz drugi Niemcy weszli do Wojsławic o godzinie 18.30, układ sił był prawie ten sam, co przed południem.
Oddziały partyzanckie spełniły swoje zadanie. Straty wśród ewakuowanej ludności były niewielkie. Łączne straty partyzantów wynosiły 6 zabitych i 15 rannych. W potyczce pod Rozięcinem zginęło trzech partyzantów radzieckich wraz z dowódcą. Po stronie niemieckiej zginęło prawdopodobnie 15 żołnierzy, a 25 zostało rannych.
Por. Witold Fałkowski, ps. „Wik” za bitwę pod Wojsławicami rozkazem komendanta Polskich Sił Zbrojnych na Kraj z 14 września 1944 roku odznaczony został Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari. 17 października tego samego roku został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa w Chełmie.
Juliusz Stachira
Komentarze