Rzemiosło ma bogate tradycje. Dość powiedzieć, że niektóre zrzeszone w Izbie cechy liczą sobie nawet po kilkaset lat. Taka tradycja zobowiązuje. Panie Prezesie, czy w Polsce istnieje jeszcze tak zwany etos rzemieślnika?
Przede wszystkim, jesteśmy nośnikami tej tradycji. To dla nas powód do dumy, bo niewiele organizacji czy środowisk ma tak bogate korzenie.
W dzisiejszych czasach rola tradycji jest często marginalizowana, ale w izbach rzemieślników nie mamy wątpliwości, że to, skąd się wywodzimy, wyróżnia nas na rynku i ma wpływ na nasze działania. Korzystamy z tej bogatej tradycji także budując etos rzemieślnika i starając się przywrócić szacunek dla solidnej pracy. To nie zawsze jest łatwe. Do 1989 roku przynależność do cechu była obligatoryjna. Teraz jest inaczej – a czy słusznie, zdania są podzielone. Kiedyś do zawodu przygotowywano się pod okiem doświadczonego i wymagającego mistrza. Zrobienie czegoś byle jak było nie do pomyślenia – dla takiego „partacza” było to dużym wstydem, a niezadowolony klient mógł wnieść skargę do sądu cechowego. Dzisiaj sądy cechowe również istnieją, ale mają coś do powiedzenia tylko w przypadku firm zrzeszonych w cechach, a tych jest zaledwie kilka procent.
Pan także jest rzemieślnikiem. Proszę opowiedzieć, jak te zawody zmieniały się na przestrzeni ostatnich lat.
Zmieniło się i wciąż zmienia bardzo wiele. Wiele tradycyjnych zawodów znika, pojawiają się nowe. Jedna z wiodących firm informatycznych twierdzi nawet, że większość dzieci zaczynających dziś edukację będzie pracować w zawodach, które dziś jeszcze nie istnieją. Kiedy byłem dzieckiem, w drodze do szkoły mijałem pracownię kowala, przed którą ustawiały się długie kolejki koni do podkucia. Teraz zamiast koni na drogach są auta, a kuźnię w mojej rodzinnej miejscowości – i nie tylko tam – zastąpił zakład mechaniki samochodowej.
W każdym zawodzie zaszły jakieś zmiany, przeobrażenie przechodzą także tradycyjne branże. Znam dziewięćdziesięcioletniego rymarza, który kiedyś wykonywał uprzęże dla koni, a dziś przede wszystkim naprawia torebki. Zmienia się także skala działalności. Sam jestem stolarzem meblowym, a Polska jest dziś czwartym eksporterem mebli na świecie. W dzisiejszych czasach stawia się na profesjonalizację, innowacje, nowe technologie. Trudno sobie bez nich wyobrazić produkcję.
Dziś Państwa organizacja nosi nazwę Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości i jest de facto federacją pracodawców, zrzeszającą nowoczesnych przedsiębiorców i zrzeszoną w ogólnopolskim Związku Rzemiosła Polskiego. Jakie korzyści daje przynależność do Izby?
Jednym z podstawowych zadań Izby jest pomoc przedsiębiorcom w prowadzeniu działalności. Jest to pomoc organizacyjna, doradcza, prawna... Służymy pomocą w zakresie szkoleniowym, przygotowujemy firmy do kontroli ze strony różnych instytucji, pomagamy w działalności marketingowej i promocji. Przynależność do Izby to także większy wpływ na rzeczywistość, w której wszyscy działamy. Z interesami grupy trzeba się liczyć. Dzięki wspólnemu działaniu każdy przedsiębiorca czy rzemieślnik zrzeszony w Izbie ma większy wpływ na przykład na proponowane ustawy i rozporządzenia.
Ponadto wyróżniamy się tym, że prowadzimy i nadzorujemy praktyczną naukę zawodu. Na naszych kursach młodzi ludzie uczą się zawodu u doświadczonych rzemieślników, a ich kwalifikacje i uzyskane w trakcie nauki tytuły uznawane są nie tylko w całym kraju, ale także poza nim.
Ważnym aspektem jest także poczucie wspólnoty, które daje przynależność do izby czy cechu. Rozmawialiśmy o etosie rzemieślnika. Gdzie go szukać, jeśli nie w zrzeszeniach rzemieślników? Nie bez znaczenia jest też to, że jesteśmy organizacją sieciową, a więc mamy punkty (cechy i spółdzielnie) w całym kraju.
Izba daje możliwość zdobycia lub uzupełnienia kwalifikacji zawodowych w ramach Centrum Szkolenia Młodzieży i Dorosłych oraz Zespołu Szkół Rzemiosła i Przedsiębiorczości im. J. Kilińskiego. Jaką ofertę mają Państwo dla tych, którzy chcą zdobyć atrakcyjny zawód?
W ofercie Centrum Szkolenia znajduje się kilkadziesiąt kursów dla młodzieży i dorosłych, którzy mają już pewne umiejętności zawodowe, a teraz chcą je w ciągu kilku miesięcy „doszlifować” i zdobyć potwierdzający je dokument.
Natomiast w Zespole Szkół im. Jana Kilińskiego uczniowie mogą od podstaw zdobywać umiejętności w ponad dwudziestu zawodach. Nauka trwa trzy lata i ma formę dualną, co znaczy, że zajęcia teoretyczne odbywają się w szkole, a praktyczne u rzemieślnika. Dzięki temu młody pracownik niemal od początku ma kontakt z nowoczesnymi technologiami stosowanymi w zakładach pracy i może rozwijać swoje umiejętności pod czujnym okiem mistrza. Ważne są warunki takich praktyk: bierze w nich udział nie kilkadziesiąt, ale najwyżej kilka osób, co gwarantuje indywidualne podejście.
Można powiedzieć, że młody człowiek rzucany jest „na głęboką wodę” – podczas praktyk nie tylko uczy się zawodu, pracując na maszynach, na których będzie pracował w przyszłości, ale też ma kontakt z klientami i poznaje organizację przedsiębiorstwa. Dzięki temu może dowiedzieć się, ile wysiłku i zaangażowania wymaga prowadzenie własnej firmy, żeby w przyszłości samemu się na to zdecydować – albo nie. Bo własny biznes to nie tylko ten mityczny „gruby portfel”, ale przede wszystkim odpowiedzialność – za siebie i swoich pracowników, a w dalszej perspektywie za swoją rodzinę.
Czy tak renomowana organizacja, jak izba rzemiosła, również odczuwa kryzys dotykający szkolnictwo zawodowe? Co mogłoby poprawić sytuację?
Szkolnictwo zawodowe było jedną z niewielu dobrych rzeczy, którą przejęliśmy po poprzednim ustroju. Dobrze funkcjonowały szkoły przyzakładowe, a nauka rysunku technicznego była absolutną podstawą w wielu szkołach. Potem zaniedbaliśmy tę dziedzinę; trzeba też powiedzieć, że rodzice i uczniowie „zachłysnęli się” większą dostępnością wykształcenia wyższego. Dlatego najważniejszym i najtrudniejszym zadaniem jest zmiana społecznej mentalności i postrzegania wartości rzetelnego rzemiosła. Należy zacząć od promocji przedsiębiorczości. Bardzo ważne jest również pokazywanie prawdziwej wartości dobrych fachowców. Chodzi o to, żeby uzmysłowić stojącym przed wyborem swojej dalszej drogi absolwentom szkół podstawowych, że dobra szkoła zawodowa jest lepsza od kiepskich studiów.
My taką edukację staramy się zaczynać jak najwcześniej. Organizujemy nie tylko kursy i szkolenia dla młodzieży i dorosłych, ale także konkursy dla najmłodszych, np. ogólnopolski „Jakie znasz zawody?”. Od przedszkolaków napływa mnóstwo ciekawych rysunków, od gimnazjalistów dobre fotografie, a od licealistów – filmy. Dzięki takim konkursom staramy się już u najmłodszych dzieci kształtować pozytywny wizerunek pracy zawodowej, a na wyższych poziomach towarzyszy temu również promowanie wiedzy o rynku pracy.
Rząd przyjął właśnie tzw. Konstytucję Biznesu. Czy rozwiązania w niej zawarte wychodzą naprzeciw oczekiwaniom i potrzebom rzemieślników? Jaka byłaby wymarzona gospodarcza konstytucja, gdyby pisała ją Izba Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Lublinie?
Z pewnością przydałoby się więcej czasu na przemyślenia i konsultacje, także z nami, ale dobrze, że rząd w sposób kompleksowy podjął temat przedsiębiorczości. Czy poszczególne rozwiązania są dobre, okaże się później, jednak przedsiębiorcy już dziś chwalą obowiązujący duże i średnie firmy jednolity plik kontrolny, przede wszystkim za łatwiejszą obsługę i zmniejszenie liczby kontroli. Mamy natomiast sporo wątpliwości co do zapisu o funkcjonowaniu nierejestrowanej działalności gospodarczej, co wcale nie jest kwestią marginalną. Boimy się, że zwiększy się tzw. szara strefa – trudno spodziewać się, żeby ktoś, kto sprzedaje kwiaty przy chodniku, zechciał przechodzić rejestrację i związane z nią procedury...
Panie Prezesie, w jednym zdaniu: największe marzenie Państwa organizacji?
Zmiana w społecznym postrzeganiu przedsiębiorczości i docenianie roli fachowców.
A czego potrzeba rzemieślnikom?
Większej wolności gospodarczej. Przedsiębiorczość ma się najlepiej, gdy politycy zajmują się polityką, a nie kolejnymi regulacjami i obostrzeniami dla biznesu.
rozmawiała Jolanta M. Kozak
zdjęcia: Grzegorz Ligaj
Komentarze