Reklama
piątek, 7 lutego 2025 13:04
Reklama

Kto nie zna przeszłości nie ma szans na przyszłość – rozmowa z Leszkiem Kalinowskim, generałem Związku Piłsudczyków RP

  • Źródło: redakcja
Kto nie zna przeszłości nie ma szans na przyszłość – rozmowa z Leszkiem Kalinowskim, generałem Związku Piłsudczyków RP

Źródło: Związek Piłsudczyków Oddział Lublin

 

 

- Jaka jest historia Związku Piłsudczyków w Lublinie?

- Związek Piłsudczyków powstał w Polsce 36 lat temu. Dzisiaj mamy 30 oddziałów i 35 okręgów, również poza granicami Polski. Silny okręg jest np. w Wiedniu, liczy ponad 100 członków. Sam Wiedeń jest dla nas bardzo ważny, są tam mogiły naszch legionistów, strzelców i jest oczywiście polski kościół na Kahlenbergu. Jeździmy tam co roku. Silny okręg jest w Gdańsku, Gdyni, w Szczecinie, Wrocławiu czy Łodzi. W Trójmieście jest prezes zarządu krajowego, gen. zw. Stanisław Śliwa. Obecnie Związek Piłsudczyków RP liczy około 6 tys. członków.

 

- Silne grupy są tam, gdzie są byli kresowiacy lub ich potomkowie?

- Można tak powiedzieć, bo liczne środowisko Piłsudczyków mamy też tu na wschodzie, np. w Białymstoku. Tam jest mocna grupa, gdzie jest kilku pasjonatów. Ostatnio powstał oddział w Radomiu. Wracając jednak do okręgu lubelskiego to działa on od 5 lat. Początkowo należeliśmy do Kraśnika, ale kiedy przyjechał gen. Śliwa namówiłem go na stworzenie okręgu w Lublinie. Potrzeba było 30 osób, jest nas dzisiaj 150. Skoro był już okręg musieliśmy mieć i sztandar, kupiłem więc go prywatnie. Nasz lubelski okręg tworzą wyjątkowi, zasłużeni dla regionu ludzie, samorządowcy, lekarze, prawnicy, profesorowie, przedsiębiorcy. Poświęcamy swój prywatny czas dla upamiętnienia Marszałka Józefa Piłsudskiego i jego idei.

- Mieszkańcy Lublina mogą w trakcie uroczystości związanych z Marszałkiem zobaczyć i posłuchać orkiestry dętej w szarych mundurach….

- Od 4 lat mamy jako jedyny w Polsce okręg własną orkiestrę. To takie moje oczko w głowie. W trakcie uroczystości poświęcenia sztandaru naszego okręgu, którego ojcem chrzestnym był prezydent Krzysztof Żuk obiecałem sobie, że nie spocznę dopóki nie będziemy mieli własnej orkiestry. Sprowadzenie orkiestry wojskowej na naszą uroczystość okazało się wyjątkowym wyzwaniem, a przecież trudno o ważniejsze wydarzenie dla okręgu jak poświęcenie sztandaru i nie wyobrażałem sobie tego bez orkiestry, bez kompanii honorowej. Oczywiście w końcu udało się ale to mnie zmobilizowało do tego, by lubelscy Piłsudczycy mieli własną orkiestrę. Nasza orkiestra skupia 40 wspaniałych muzyków- legionistów. To ludzie w rożnym wieku, od dzieci poczynając, mają mundury, instrumenty, ćwiczą w każdy piątek w domu kultury w Milanowie, gdzie wójt, mjr zw. Paweł Krępski jest również Piłsudczykiem. W zamian za możliwość prób orkiestra jest na wszystkich gminnych uroczystościach. Początki orkiestry były trudne, musieliśmy z własnych środków kupić im mundury, instrumenty, nuty. Teraz mamy już nawet zapas mundurów, bo część dzieciaków urosła. Było to jednak i nadal jest dla nas duże wyzwanie finansowe, ponieważ realizujemy to bez żadnego zewnętrznego wsparcia. Nasza orkiestra ma już też swoje sukcesy, grała m.in. już w Wiedniu.

- Dlaczego idee Marszałka Piłsudskiego są dla Pana tak ważne, że poświęca Pan swój czas, pieniądze?

- Od najmłodszych lat byłem wychowywany w świętości Marszałka Józefa Piłsudskiego. Bracia mojej babci ze strony ojca, Mieczysław i Stanisław tworzyli drużyny strzeleckie. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam, że w domu były schowane szare mundury i parciane pasy. Słuchałem też opowieści drugiego dziadka z czasów I wojny światowej, opowiadał o walkach Piłsudczyków w Wisznicach. Od dziecka marzyłem więc o wojsku i zaraz po maturze zdawałem do szkoły wojskowej we Wrocławiu. Ku mojej radości dostałem się. Dziadek nie był tym zachwycony, bo nie o takim wojsku dla wnuka marzył. Po studiach trafiłem do sztabu dywizji w Lublinie, potem przez 2 lata szkoliłem młodych żołnierzy w Hrubieszowie. Chyba byłem dobrym szkoleniowcem, bo zostałem skierowany do Akademii Sztabu Generalnego w Rembertowie i w wieku 27 lat zostałem najmłodszym kapitanem w Wojsku Polskim. Odsłużyłem  16 lat i odszedłem ze względu na stan zdrowia. Przez 10 lat pracowałem w Ministerstwie Budownictwa a potem przyszedł czas na własny biznes. Przez lata prowadzenia własnych firm wspierałem rożne inicjatywy społeczne, aż w końcu nadszedł czas na realizację pasji i może też rodzinnego dziedzictwa, czyli stworzenie okręgu Związku Piłsudczyków. Odkąd powstał lubelski okręg do pracy chodzę w kratkę, a jestem prezesem zarządu Wodrolu, Hotelu Wieniawski i prowadzę firmę deweloperską. Większość swojego czasu poświęcam organizacji.

- Jak można zostać Piłsudczykiem?

- Pod wnioskiem kandydata musi podpisać się przynajmniej jeden z członków. Kandydat musi mieć nienaganną opinię i wyższe wykształcenie. Zazwyczaj są to osoby aktywne w swoich środowiskach. Mamy sporo samorządowców, jak burmistrz Hrubieszowa kpt. zw. Marta Majewska czy mjr. zw. Piotr Dragan, wójt gminy Wisznice, wspomniany już wójt Milanówka, dyrektorów szkół, wykładowców wyższych uczelni oraz moich kolegów oficerów, którzy służyli w różnych jednostkach. 70 a może nawet 80 proc. to ludzie, którzy pracują zawodowo. I to oni są naszą najlepszą reklamą. Staramy się też pozyskiwać młodzież.

- Czy łatwo jest dotrzeć do młodych ludzi?

- To systematyczna praca, częste spotkania w szkołach. Idziemy krok po kroku. W Hrubieszowie tworzymy w szkołach 3 koła. Koła powstają też w szkołach w Stawie i Snopkowie. Jeździmy do szkol, na spotkania z młodzieżą, opowiadamy o Marszałku i Piłsudczykach. Nigdy nie jedziemy do dzieci z pustymi rękami. W ubiegłym roku odznaczyliśmy też 7 sztandarów szkolnych złotym krzyżem Piłsudczyków, m.in. szkoły w Kurowie, Niemcach, Parczewie, Wisznicach i Stawie, gdzie Marszalek Józef Piłsudski był na otwarciu. W 1935 roku szkoła w Stawie otrzymała jego imię, oczywiście po wojnie zostało to zmienione i teraz udało się doprowadzić do powrotu dawnego imienia. Pojechaliśmy tam z orkiestrą, kupiliśmy maciejówki dla uczniów. To było ważne wydarzenie dla tych dzieci ale i dla mieszkańców. Zrezygnowaliśmy z wyjazdu naszej orkiestry z ministrem do Wiednia. Wydarzenie w Stawie było dla nas ważniejsze.

- Członkowie Związku Piłsudczyków mają stopnie wojskowe. Kto je nadaje i na jakich zasadach?

- Wszyscy nasi członkowie mają mundury i stopnie wojskowe. Mamy regulamin i awansujemy tak samo jak w wojsku. Ja, ponieważ z wojska odszedłem w stopniu ppłk. zostałem ppłk. jako Piłsudczyk, z czasem awansowałem na generała zw., ponieważ zostałem członkiem zarządu krajowego naszej organizacji. 100 proc. naszych członków ma wyższe wykształcenie, kiedy więc wstępują do Związku dostają najniższe stopnie oficerskie. Oczywiście są to stopnie tylko tytularne. Nie dla stopni jednak tu jesteśmy ale dlatego, by idea Marszałka nie została zakopana.

- Dziękuję za rozmowę.

 

 

 


Podziel się
Oceń

Komentarze