Wnikliwi czytelnicy pytali niekiedy, czy Zygmunt Maciejewski z cyklu lubelskich kryminałów to ten sam, który wystąpił w mojej pierwszej powieści, w Obsesyjnym motywie babiego lata. Nikt jednak nie zwrócił dotąd uwagi, że na okładce Obsesyjnego… widać adres: Serdeczna 6. To tam, na skraju Sławinka, nabrał kształtu mój debiut książkowy.
O wyglądzie Serdecznej z początku lat 90. wciąż świadczy kilka reliktów schowanych wstydliwie między nowe domy i kameralne bloki. Właśnie w takim domku jak ten pustostan ze zdjęcia mieszkał mój kolega – jedyny spośród nas miał komputer, a w dodatku umiał zrobić z nim znacznie więcej, niż tylko grać w „Electro Body”. Przez niepokojąco ciemną sień wchodziło się do nieprzesadnie zadbanej kuchni, wreszcie – do pokoju z kilkoma starymi meblami i z jednym wyjątkiem. Tym wyjątkiem był idealnie wysprzątany stół z monitorem większym od niejednego telewizora i z lśniącym białym pecetem. Nie pamiętam już wszystkich jego parametrów, ale sam dysk twardy miał aż 25 MB pojemności, czyli tyle, ile dziś… pamięć podręczna przeciętnego procesora w budżetowym laptopie. Ponad trzydzieści lat temu był to jednak szczyt techniki, którego na początku bałem się dotykać bez nadzoru.
Po całych nocach wklepywałem do komputera swoje maszynopisy upstrzone poprawkami, a w dzień kolega pracowicie układał strony książki. I chociaż podobno prawdziwemu pisarzowi nie wypada wstawać przed południem, to dobrze pamiętam niejeden świt na Serdecznej – wtedy uliczce tak brzydkiej, że aż piękniej.
Dlatego właśnie Sławinek na zawsze pozostanie w moim DNA. Tu zaczęła się moja kariera artystyczna. I tu się nauczyłem, jak działa komputer.
Komentarze