Reklama
piątek, 22 listopada 2024 22:59
Reklama

Nieznaczne obniżki stóp procentowych możliwe w II połowie roku.

Za stopniowymi cięciami przemawiają umacniający się złoty i zwalniająca inflacja.
  • Źródło: Newseria Biznes
Nieznaczne obniżki stóp procentowych możliwe w II połowie roku.

Źródło: pixabay.com

Rada Polityki Pieniężnej na lutowym posiedzeniu nie zmieniła poziomu stóp procentowych. Tak prawdopodobnie pozostanie jeszcze przez jakiś czas. Zdaniem Grzegorza Maliszewskiego, głównego ekonomisty Banku Millennium, przestrzeń na obniżki pojawi się w II połowie roku i będą to raczej stopniowe i nieznaczne cięcia. Radę skłonią do tego dalsze umacnianie się złotego, a także inflacja, która po wygaśnięciu tarcz antyinflacyjnych może wzrosnąć do 6,5–7 proc. Ewentualne obniżki stóp procentowych wpłyną na wzrost zainteresowania kredytami hipotecznymi, choć pewnie nie tak mocno jak zapowiadany przez rząd program.

W obecnych warunkach zakładałbym, że polityka pieniężna będzie łagodzona w Polsce stopniowo i stopy procentowe będą obniżane z obecnych wysokich poziomów w sposób łagodny. Szczególnie że pod koniec ubiegłego roku mieliśmy silne i nagłe obniżki stóp procentowych, w mojej ocenie zbyt wczesne, więc to będzie powodowało, że przestrzeń do cięć stóp w tym roku jest mniejsza. Ale żeby obniżyć inflację do celu, powinna pomagać w tym polityka fiskalna, która w tym roku niestety jest ekspansywna. Mamy wzrost świadczeń społecznych, co będzie wspierało konsumpcję i wzrost, natomiast będzie to spowalniało proces powrotu inflacji do celu – mówi agencji Newseria Biznes Grzegorz Maliszewski.

Jak podkreśla, w walce z inflacją najlepsze efekty przynosi skoordynowanie działań polityki pieniężnej i fiskalnej. W tym roku jednak raczej nie należy się tego spodziewać.

Po stronie polityki fiskalnej prawdopodobnie przestrzeń na zacieśnianie pojawi się w roku 2025, bo obecny zamkniemy zapewne z rekordowo wysokim deficytem. Taki też został uchwalony w ustawie budżetowej, więc na tym poziomie zacieśnienia nie ma – mówi główny ekonomista Banku Millennium.

Zgodnie z przyjętą w styczniu ustawą budżetową na ten rok deficyt ma wynieść ok. 184 mld zł. W ubiegłym roku wyniósł on ok. 85 mld zł, na co złożyły się m.in. intensywne wydatki zbrojeniowe, perspektywa wyborów parlamentarnych na jesieni oraz samorządowych i europejskich czekających nas w tym roku, przedłużenie działań osłonowych w zakresie cen żywności i energii czy program darmowych leków dla dzieci i seniorów.

Jak wynika z danych GUS, inflacja w grudniu wyniosła 6,2 proc. w ujęciu rocznym wobec 6,6 proc. w listopadzie. W całym ubiegłym roku było to średnio 11,4 proc., a ekonomiści Banku Millennium spodziewają się, że w tym roku jej średnioroczny poziom spadnie do ok. 5 proc.

Inflacja, o ile w tym roku będzie się obniżała powoli, może nawet wzrosnąć po wygaśnięciu tarcz antyinflacyjnych do poziomu 6,5–7 proc., ale w perspektywie roku 2025–2026 będzie już blisko celu inflacyjnego. Więc średnioterminowa perspektywa inflacji da też przestrzeń do tego, żeby stopniowo, z naciskiem na to słowo, rada obniżała stopy procentowe – ocenia Grzegorz Maliszewski.

Jego zdaniem przestrzeń na obniżki pojawi się w drugiej połowie roku, co oznacza, że jeszcze przez kilka miesięcy stopy procentowe pozostaną na niezmienionym poziomie. W ubiegłym roku RPP dwukrotnie dokonała obniżki – we wrześniu o 75 pkt bazowych i w październiku o 25 pkt bazowych. Stopa referencyjna jest od tego czasu na poziomie 5,75 proc.

Rada wyraźnie komunikuje chęć stabilizacji stóp procentowych. Zaostrzyła narrację po wyborach parlamentarnych w ubiegłym roku i obecnie widać brak chęci do dalszych cięć, a przypomnijmy, że pod koniec ubiegłego roku stopy zostały ścięte aż o 100 pkt bazowych, w mojej ocenie zbyt szybko – podkreśla ekonomista. – Za nieznacznymi cięciami, prawdopodobnie w drugiej połowie tego roku, przemawiać może umocnienie złotego, które pomaga obniżyć inflację i zaostrza warunki monetarne, bo mocniejszy złoty to jest alternatywa dla podwyżek stóp procentowych. Jeśli złoty pozostanie mocny, to będzie to dawało pewną przestrzeń do złagodzenia polityki pieniężnej.

Na to mogą się nałożyć obniżki stóp procentowych innych banków centralnych, bo w tym roku jest spodziewane globalne łagodzenie polityki pieniężnej. Takie kroki widać już w naszym regionie. W styczniu Narodowy Bank Węgier po raz kolejny obniżył podstawową stopę procentową o 75 pkt bazowych do poziomu 10 proc. (w szczycie wynosiła 13 proc.), a rynki spodziewają się, że do końca roku spadnie ona do ok. 5 proc. Cykl obniżek kontynuuje też Narodowy Bank Czech – na koniec roku podstawowa stopa procentowa ma wynieść ok. 3,25 proc., podczas gdy dziś jest to 6,25 proc. Z tym że inflacja w Czechach już w tym roku ma się zbliżyć do celu inflacyjnego wynoszącego 2 proc.

– W Stanach Zjednoczonych, w strefie euro stopy procentowe spadną prawdopodobnie o ok. 100 pkt bazowych, w Czechach około 300, na Węgrzech pewnie ponad 500, w związku z tym to stworzy też przestrzeń do tego, żeby w Polsce stopy nieznacznie się obniżyły, aby nie tworzyć otoczenia do nadmiernego umocnienia złotego – przewiduje Grzegorz Maliszewski.

Obniżki stóp procentowych przekładają się na zainteresowanie kredytem hipotecznym, choć większy wpływ prawdopodobnie będzie mieć na to zapowiedziany przez rząd program Mieszkanie na Start. Podobnie było też w ubiegłym roku, gdy ten segment kredytów napędzany był przez program Bezpieczny kredyt 2 proc.

Z punktu widzenia gospodarstw domowych ważne jest, żeby tworzyć warunki nie tylko do wsparcia kredytów i zdolności kredytowej osób zainteresowanych nabyciem mieszkania, ale żeby też wpływać na zwiększenie dostępności mieszkań i ich podaży. Jeśli będziemy wspierali tylko stronę popytową, tworząc warunki do taniego kredytu, to będzie to powodowało wzrost cen – podkreśla ekonomista Banku Millennium. – To była sytuacja, z jaką mieliśmy do czynienia w ubiegłym roku, kiedy program Bezpieczny kredyt doprowadził do wyraźnego wzrostu cen mieszkań.

Z Barometru Metrohouse i Credipass wynika, że w największych miastach w Polsce średnie ceny transakcyjne mieszkań na rynku wtórnym wzrosły od 15,2 proc. w Gdańsku do 34,5 proc. w Krakowie w ujęciu rocznym. W Krakowie, Warszawie i Gdańsku obserwowano także ponad 10-proc. wzrosty w ujęciu kwartał do kwartału. Z kolei na rynku pierwotnym kwartalne zmiany średniej ceny ofertowej były nieco mniejsze – dwucyfrowy wynik (11,8 proc.) osiągnął tylko Gdańsk. W Poznaniu, Łodzi i Warszawie było to ok. 5 proc., a we Wrocławiu – 0,8 proc.


Podziel się
Oceń

Komentarze