- Kim jest Krzysztof Prusik?
Dobre pytanie Na to pytanie odpowiedź znać powinni ludzie, chociażby, ci którzy śledzili jego losy w TVP 2 programu The Voice Senior jak też i Ci, których poznał, tak prywatnie jak i zawodowo w ciągu całego swego życia
A sporo ich było. I to różnych nacji, jak i poglądów kulturowych, których los dał mi szansę poznać. Ale zapewne mam tu powiedzieć trochę o sobie w sposób biograficzny.
Urodziłem się w Warszawie. A bardziej: na Pradze Płn. Tak to dzieli administracja Warszawy.
„Warszawskie” [określenie rodowitych warszawiaków] wiedzą że łatwo nie było.
Kultura ‘Musi Być”.
Grzesiuk. „Boso ale w ostrogach”
Muzycznie udzielałem się przy różnych okazjach śpiewając i grając na czym i gdzie popadło.
I tak było do roku 1979 gdzie po zaprezentowaniu swych umiejętności, skorzystałem, ku mej uciesze, z możliwości propozycji podjęcia pracy w charakterze artysty chóru w Narodowej Operetce w Warszawie. Równocześnie rozpocząłem edukację a co zatem idzie, kończąc dyplomem, w Szkole Muzycznej II-go stopnia im. J.Elsnera w Warszawie, w klasie śpiewu solowego jako baryton liryczny, profesora Jerzego Karolusa, będącego w przeszłości uczniem samej Ady Sari.
Kilka lat później, rozpocząłem nowy, komercyjno-popularno-songowy rozdział mego życia.
Zmiana repertuaru i klimatu muzycznego zaobfitowała wieloma kontraktami w różnych krajach na wielu kontynentach. Bardzo miło wspominam Japonię, Chiny, Koreę Płd. Emiraty Arabskie, Jordanię, nie pomniejszając klimatów europejskich, takich miejsc jak: Paryż, Berlin, Moskwa.
Ten etap życia zamknąłem po 40-tu latach osiadając już w rodzinnym polskim gnieździe.
Oh. Było fajnie.
- Dlaczego zdecydował się Pan na udział w programie The Voice Senior?
Chęć wzięcia udziału w tym projekcie, który jest wspaniałą możliwością pokazania się ogromnej publiczności jak i niesamowitym emocjom towarzyszącym mu, była przeogromna. Ale.... I tu pojawiły się obiekcje, natury, chociażby czystej przyzwoitości. Jestem profesjonalistą po szkole i z ogromnym doświadczeniem scenicznym więc nie będę odbierał możliwości zaistnienia osobom, którym ten program jest dedykowany. Ale ja przecież na polskiej scenie nie występowałem jako solista. Więc co?
Analiza dwóch poprzednich edycji jak i ogromna presja ze strony bliskich mi osób sprawiła że podjąłem tę właściwą decyzję.
Apetyt na wygraną był, a przejście przez sito eliminacyjne już było sukcesem.
Wyszło jak wyszło. Zwycięstwo!!!!!
- Podczas zeszłorocznej edycji trafił Pan do drużyny Witolda Paszta.
Jak Pan wspomina tę współpracę?
Szkoda, że nie możemy niestety, już zapytać Pana Witolda o jego wrażenia co do mej skromnej osoby. To byłaby dopiero ciekawostka a zarazem obiektywna opinia jeśli chodzi o mnie. Żal przeogromny, że stało się tak. Po raz kolejny „To co dał nam świat......zabrał los”.
Moje wspomnienia? To niesamowita radość i szczęście, że mnie z kolei los, dał możliwość poznania, Tego Wspaniałego Człowieka.
Witold swą osobowością, spojrzeniem, gestem, w czasie tych krótkich chwil spędzonych na planie programu, przekazał tak wiele istotnych informacji, co do sposobu prezentacji utworów wybranych przez producenta programu, że w każdej trudnej chwili będąc obecnie na scenie są mi pomocnymi.
Witold od samego początku wierzył we mnie, choć za bardzo się w tym nie rozpływał. Tym mnie mobilizował najbardziej.
Chciałbym teraz będąc tak blisko Jego rodzinnych stron zadedykować Mu moje zwycięstwo.
To co Witku powiedziałeś na początku o mnie
„Dla mnie to jest głos na miarę zwycięzcy” spełniło się.
Wituś. Dziękuję Ci z całego serca.
- Po Pana wygranej rozpętała się burza, że nagroda nie należała się Panu, bo jest Pan
zawodowym muzykiem.
Podobna jednak sytuacja zdarzyła się w pierwszej edycji.
Czy należałoby zmienić zasady The Voice Senior?
Światu znane są zdecydowanie większe kataklizmy od tych seniorowych wibracji.
Dla mnie moja wygrana, a już chociażby samo dojście do finału było niesamowicie miłym zaskoczeniem. Wszystkich mających inne kandydatury do wygranej, zapytam: Kto niby był, „nieprofesjonalistą”? Wszyscy kandydaci do wygranej mieli za sobą, sceniczną przeszłość tak w pierwszej edycji, drugiej, trzeciej i każdej następnej mieć będą.
Nie będę tu się odnosił do regulaminu, który jasno określa możliwość startu w programie The Voice Senior. Śpiewasz. Ukończone 60 lat. Powodzenia. Basta.
Co do zmiany zasad. Ręce opadają na takie pomysły. Jedno zdanie.
Program jest licencjonowany, tzn. kupiony. I musi być realizowany zgodnie z umową. Apel do wszystkich pomysłodawców zmian.
Jeśli kupujemy licencję Mercedesa, nie możemy produkować Syrenki. Wszyscy, którzy odważą się wysłać zgłoszenie, biorąc pod uwagę swój wiek, a mając też na uwadze żeby się nie ośmieszyć, już zasługują na wielkie uznanie od całej widowni.
Wszystkim „bohaterom” polecam. Stań na placu boju.
- Co wygrana The Voice Senior zmieniła w Pana życiu?
Jak z każdym razem przewrotnie zapytam.
A czego nie zmieniła?
„Rozwaliła” mi życie w sposób wręcz niewyobrażalny. I chwała.
Jestem człowiekiem dość skromnym, dlatego poznawalność mej osoby, chociażby na ulicy, aczkolwiek stała się miłym faktem, ze względu na wspomnianą skromność, stała się lekkim dyskomfortem.
Ale co może być milszym, ponad to:
„Czy mogę z Panem zrobić sobie zdjęcie?”
Tej radości w życiu gdyby nie wygrana, nie doświadczyłbym.
Marzeniem każdego kto choć raz stanął na scenie, jest stanąć na tej owianej sławą.
Takimi scenami niewątpliwie w Polsce są; scena Sopocka jak i amfiteatr w Opolu.
Dane mi było stanąć i zaśpiewać na obydwu.
To jest sen który się spełnił.
Teraz już tylko „La Scala”.
A dalej już poleci.
Komentarze