Reklama
poniedziałek, 25 listopada 2024 05:08
Reklama

Iwona Sawulska: teatr powinien być na co dzień

Rozmowa z Iwoną Sawulską, dyrektor naczelną Teatru Muzycznego w Lublinie
Iwona Sawulska: teatr powinien być na co dzień

Autor: Waldemar Nowiński / TM

Ostatnio rozmawiałyśmy tuż po tym, kiedy została Pani dyrektor naczelną Teatru Muzycznego w Lublinie. Opowiadała Pani o swoich planach, o trudach przeprowadzki... Dziś teatr jest już „na swoim”. A jaki to był sezon?

 

To był sezon – jak należało się spodziewać – pracowity dla wszystkich. Trzeba było ostatecznie zakończyć przeprowadzkę, podpisać ogromną ilość umów, wszystko poprzenosić, odpowiednio podłączyć, a nie zapominajmy, że w tym czasie odbywały się przedstawienia. Także sztuki, które były przygotowane na scenę Parku Naukowo-Technologicznego, trzeba było „przenieść” na scenę przy ul. Skłodowskiej. Co wiązało się nie tylko z pracą, bo np. przy okazji przenoszenia w „nowe realia sceniczne” spektaklu „Trzy razy Piaf” jego reżyser Artur Barciś odebrał od teatru statuetkę Filara i zapewnił, że wciąż możemy liczyć na jego współpracę.

 

Zaczęliśmy też prezentować spektakle na dużej scenie Centrum Spotkania Kultur. Takiego wystawienia doczekała się bajka „Pinokio” Jerzego Turowicza. Byliśmy pełni obaw, bo sztuka nie ma wielkiej obsady; scena i widownia są ogromne, a scenografia była przecież przygotowana na znacznie mniejszą przestrzeń. Muszę powiedzieć, że nasze najśmielsze oczekiwania przeszło zarówno powodzenie wznowionego przedstawienia, jak i wspaniały efekt zabiegów realizatorskich. Nie tylko ja byłam zachwycona nową realizacją oświetlenia Marcina Nogasa, dzięki której sztuka bardzo zyskała.

 

Jednak „Bal w Savoyu” od początku został przez reżysera Artura Hofmana tak przygotowany, żeby łatwo go było „przenieść” na wielką scenę. Majowa premiera w Teatrze Muzycznym została bardzo dobrze przyjęta przez publiczność, a później spektakl został również z sukcesem wystawiony na wielkiej scenie operowej Centrum Spotkania Kultur. Odtąd każdy współpracujący z nami reżyser będzie poproszony o takie planowanie scenografii, żeby można ją było wystawić również na dużej scenie.

 

Mieliśmy też spektakle wyjazdowe. Na rynku w Rzeszowie wystąpiliśmy z „Księżniczką czardasza”, którą obejrzało kilka tysięcy osób. Podobnie jak spektakl podczas lubelskiej Nocy Kultury, kiedy to byliśmy niejako rozdarci (i oby jak najwięcej takich sytuacji), bo w tym samym czasie przed Pałacem Czartoryskich w Puławach pokazaliśmy plenerowe przedstawienie „Czarodziejskiego fletu” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Warto wspomnieć, że Teatr Muzyczny w Lublinie włączył się również w obchody jubileuszu 1050. rocznicy Chrztu Polski. Koncert jubileuszowy odbył się w kwietniu w kościele pw. Miłosierdzia Bożego w Puławach, a w jego repertuarze znalazło się Te Deum Antona Brucknera oraz Symfonia G-moll Mozarta pod dyrekcją prof. Grzegorza Pecki. Te Deum uświetniło również obchody 95-lecia KUL w Archikatedrze Lubelskiej.

 

 

Zmienił się adres, zmienił się też nieco zespół artystyczny.

 

Wraz z upływem lat niektórzy wykonawcy odchodzą, a na ich miejsce przychodzą młodzi artyści. To jest zwykła kolej rzeczy i chcemy pozyskiwać młodych wykonawców. Także władze miasta i województwa apelują, żeby adeptom szkół artystycznych, którzy wyjechali studiować gdzie indziej, umożliwić powrót tutaj. Cieszę się więc, że pojawili się młodzi artyści, którzy po studiach wrócili do Lublina albo przyjechali z zupełnie innych miast – właśnie dlatego, że jest tu dla nich praca.

 

Cieszę się, że właśnie w Teatrze Muzycznym w Lublinie zadebiutowała Anna Barska, utalentowana sopranistka. W naszym zespole już na dobre zadomowili się też tenorzy: niezwykle zdolny i pracowity Jakub Gąska oraz gwiazda festiwali muzyki klasycznej Witold Matulka, który bardzo spodobał się naszej publiczności i świetnie znalazł się w duecie z Dorotą Laskowiecką. Nie było litości dla kobiet w ciąży (śmiech). Dorota Szostak-Gąska w takim właśnie stanie brała udział w próbach do „Balu w Savoyu”, a miesiąc po urodzeniu małego Jasia zagrała w spektaklu Tangolitę. Tę rolę gra na zmianę z Dorotą Skałecką – to nowa chórzystka, młoda, niezwykle obiecująca. Kolejny bardzo udany debiut to rola Daisy Darlington w wykonaniu Krystyny Górskiej-Sokołowskiej. Córka naszej wieloletniej gwiazdy Krystyny Szydłowskiej, dotąd chórzystka, zebrała wiele pochwał, a w swojej nowej roli zmienia się m.in. z Małgorzatą Rapą, której przedstawiać nie trzeba. Wreszcie wspaniały debiut Pawła Maciałka. To też już doświadczony, choć młody chórzysta. Dostał, zdawałoby się, niewielką rolę Celestine'a Formanta, którą jednak reżyser tak rozbudował, że byłaby wymagająca nawet dla zawodowego aktora kabaretowego. Paweł Maciałek stanął na wysokości zadania i od razu podbił serca publiczności jako niezbyt rozgarnięty prawnik i amant. To trzeba zobaczyć!

 

Pozyskaliśmy też nowych członków zespołu baletowego, a nabór odbywał się nawet... w trakcie matur. Uczniowie szkół muzycznych tańczyli tu swój dyplom jeszcze przed pisemną maturą, a zaraz potem wzięli udział w „Balu w Savoyu” w CSK. Nie mieli więc nawet chwili oddechu po maturze.

 

Niestety, kariera tancerza trwa bardzo krótko, a ich ciężka praca jest zbyt mało doceniana. Zamierzam to zmienić. W kilku ościennych (ale i dalszych) województwach nie ma teatrów muzycznych i jestem przekonana, że naszym zadaniem jest pokazać różne gatunki sceniczne, także baletowe. Nasi nowi tancerze to często osoby z różnych stron świata – niedawno przyjechała do nas Japonka z teatru w Ankarze (w Turcji!), będzie solistką obok wspaniałej Zuzanny Kidziak. Dwóch nowych solistów odbywa teraz tournée w Stanach Zjednoczonych i dołączą do nas dopiero w listopadzie. Mamy więc zespół taneczny z prawdziwego zdarzenia (choć jeszcze nie wszyscy są na miejscu).

 

 

Artyści na urlopie, a repertuar jak w sezonie. Teatr Muzyczny nie zaniedbuje swoich widzów także latem...

 

To prawda. W lecie Lublin nieco opustoszał, ale nikt nie ma przecież dwóch miesięcy urlopu. W weekendy lublinianie zapewne chętnie wyjeżdżają za miasto, ale co z resztą tygodnia? Doszliśmy do wniosku, że należy wyjść naprzeciw tym, którzy także latem chcą interesująco spędzić czas po pracy. W programie Letniej Sceny Teatru Muzycznego znalazły się nieco inne pozycje niż podczas sezonu artystycznego. Są to kameralne recitale piosenki aktorskiej i spektakle niewielkich grup teatralnych. Zaręczam jednak, że wszyscy wykonawcy są prawdziwymi zawodowcami w swoich dziedzinach. A tych widzów, którym dość wysokie podczas sezonu ceny biletów nie pozwalają przychodzić do teatru tak często, jak by chcieli, ucieszy zapewne wiadomość, że bilety na nasze letnie propozycje kosztują tylko 20 zł.

 

Przy okazji spektaklu można również bezpłatnie zwiedzić przygotowane przez nas wystawy. Na foyer prezentujemy kostiumy teatralne i niektóre elementy scenografii z naszych spektakli. Zauważyłam, że młodzi widzowie bardzo chętnie fotografują się z Phantomem albo w koronie na głowie. Natomiast dr Maria Sękowska z Wydziału Artystycznego UMCS w lipcu zaprasza na wystawę prac swoich studentów, a w sierpniu zaprezentuje własne prace. Wystawa znajduje się na poziomie 1 (tam, gdzie biura – red.), w sali orkiestry i baletu.

 

Wystawy są czynne codziennie; recitale odbywają się zwykle w czwartki, a spektakle teatralne – w piątki. W teatrze jest przyjemnie, chłodno dzięki klimatyzacji; można odpocząć od upału, a jednocześnie skorzystać z naszej oferty, która jest bardzo urozmaicona.

 

Muszę jednak przyznać, że nie robimy tego całkiem bezinteresownie... Chcielibyśmy, żeby nasi widzowie „żyli teatrem” na co dzień, a nie tylko od święta. Żeby zaglądali tu zawsze, kiedy tylko mają ochotę, nie kłopocząc się dylematem: „jak należy się ubrać?”. Po prostu: żeby każdy wiedział, że na szlaku imprez miasta, w którym coraz więcej się dzieje, jest też Teatr Muzyczny oraz jego sąsiedzi: Centrum Spotkania Kultur i Filharmonia Lubelska.

 

 

A wszystkich – albo prawie wszystkich – artystów Teatru Muzycznego ponownie zobaczymy już wkrótce?

 

Tak, a dokładnie 29 września, podczas inauguracji nowego sezonu artystycznego w Sali Operowej CSK. Zaczynamy „Balem w Savoyu”, więc widzowie, którzy nie byli jeszcze na spektaklu, będą mogli zobaczyć wszystkie nasze nowe gwiazdy.

 

 

Czy możemy zdradzić, co będzie później?

 

Później będzie działo się naprawdę wiele. W naszym grafiku do grudnia jest bardzo ciasno. Gramy u siebie, mamy też wiele zamówionych, zamkniętych koncertów. Już przed wakacjami rozpoczęliśmy pierwsze próby czytane do musicalu „Ania z Zielonego Wzgórza” na podstawie powieści Lucy Maud Montgomery, z muzyką Zbigniewa Karneckiego. Musical przez wiele lat był z powodzeniem grany w teatrach muzycznych w Polsce. Nic dziwnego, bo ma wiele zalet: wspaniałą muzykę, teksty, przy których można się i wzruszyć i pośmiać. Od kompozytora, którego estetyka bliska jest takim twórcom jak Przybora i Wasowski, już dostałam odręcznie napisany list o tym, jak powinny być wykonywane poszczególne utwory. Jest to przedstawienie nie tyle dla dzieci (choć będzie grane także przedpołudniami), ile dla całych rodzin. Jestem przekonana, że także dorośli znajdą w nim wiele „smaczków”. Na zachętę powiem tylko, że podczas pierwszych czytanych prób w niektórych miejscach artyści popłakali się ze wzruszenia. Reżyserią zajmie się Mirosław Siedler, który pracował w wielu teatrach w Polsce, a dziś jest dyrektorem Teatru im Aleksandra Sewruka w Elblągu. Kolejne próby rozpoczną się już pod koniec lata; premiera w październiku, w dużej sali CSK.

 

Na listopad przygotowujemy premierę wyjątkowego koncertu, zatytułowanego „Queens of Opera”. Pomysłodawcą gali jest Stefan Münch. W repertuarze znajdą się największe przeboje operowe i operetkowe (ale zupełnie inne niż te, które graliśmy do tej pory) m.in. z takich oper jak „Trubadur”, „Cyrulik sewilski”, „Tosca”, „Aida”. Utwory będą wykonywane w oryginale, a tłumaczenie tekstów będzie można przeczytać na świetlnej tablicy nad sceną. Chciałabym, żeby widzowie poczuli się tak, jakby wyjechali gdzieś bardzo daleko – a to będzie u nas, przy ulicy Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Więcej szczegółów dziś nie zdradzamy, zapraszamy w październiku.

 

Na grudzień szykujemy niespodziankę w postaci przedstawienia – koncertu sylwestrowego z udziałem światowej klasy hiszpańskiego dyrygenta, Cristóbala Solera. Zdradzę tylko, że będzie wesoło, przebojowo i tanecznie.

 

Pod koniec stycznia kolejna premiera. Będzie nią „Coppélia, czyli dziewczyna o szklanych oczach” Léo Delibesa – klasyczna pozycja, należąca do ścisłej czołówki repertuaru baletowego. Jestem pewna, że to również propozycja, która zainteresuje wszystkich widzów, bez wyjątku. Główna postać jest lalką mechaniczną, która na scenie musi zatańczyć jak... lalka, co zapewne będzie bardzo ciekawe.

 

Po „próbie” w Puławach, na wiosnę planujemy premierę „Czarodziejskiego fletu” W. A. Mozarta. I nie będzie to „mały”, okrojony „Czarodziejski flet” dla dzieci (choć one także są mile widziane na spektaklu), ale pełna, długa wersja tej wspaniałej opery.

 

Premier szykuje się więc sporo. Oprócz tego będziemy grać te sztuki, które dziś mamy w repertuarze: „Phantoma”, „Barona cygańskiego”, „Księżniczkę czardasza”, bajki: „Calineczkę”, „Kopciuszka”, „Pinokia”, „Kota w butach”...

 

 

Wygląda więc na to, że wszystko się Pani Dyrektor udało?

 

Myślę, że udało się wiele rzeczy, choć niektóre sprawy są jeszcze „w toku”. Ale artysta powinien być elastyczny i odpowiadać na potrzeby swojej publiczności. Nie jest tak, że zawsze trafia się w dziesiątkę i nawet nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby być dla ludzi i nieść wartościową rozrywkę. Najważniejsze, żeby nad sobą pracować, nawet wtedy, kiedy innym wydaje się, że już wszystko osiągnęliśmy i możemy spocząć na laurach.

 

Pamiętajmy też o tym, że sztuka na żywo nie musi być bezbłędna – tak grałyby tylko roboty. Ona ma inne walory. Jest żywa i czasami zaskakująca (kiedyś cała Warszawa plotkowała o tym, że jedna aktorka schowała drugiej część garderoby przed premierą). Jest też okazją do spotkania się w większym gronie, dzielenia wspólnych wrażeń i opinii. Jesteśmy w Centrum Spotkania... Kultur i nie tylko. Również – a raczej przede wszystkim – spotkania ludzi.

 

 

Dziękuję za rozmowę.

 

rozmawiała Joanna Gierak

 

Czytaj też: Letnia Scena Teatru Muzycznego – sierpień 2016


Dyr. Iwona Sawulska z Arturem Barcisiem, laureatem statuetki Muzycznego Filara 2015 w kategorii Persona; fot. Waldemar Nowiński

Nowi członkowie zespołu: Witold Matulka (tenor) i Anna Barska (sopran); fot Piotr Jaruga

W nowej roli przebojowo zadebiutowała Krystyna Górska-Sokołowska; fot. Piotr Gołębiowski

Iwona Sawulska; fot. Dawid Jacewski


Podziel się
Oceń

Komentarze

Bartek 11.10.2022 20:54
Komentarz zablokowany