Reklama
środa, 27 listopada 2024 18:28
Reklama

Jak w banku (spółdzielczym)

Czerwiec to szczególny czas dla banków spółdzielczych, które właśnie w tym miesiącu mają swoje święto.
Jak w banku (spółdzielczym)

Autor: pixabay.com

W 2016 roku Święto Spółdzielczości Bankowej obchodzimy 26 czerwca. Dla banków to okazja, by stali i nowi klienci mogli je lepiej poznać, a dla „Panoramy” – by ponownie przypomnieć o szczególnej roli, jaką spółdzielczość (tym razem bankowa) pełni w gospodarce nie tylko naszego kraju i nie tylko dziś.

 

Jak w banku (spółdzielczym)

 

Największym zaufaniem Polaków cieszą się banki spółdzielcze – wynika z badania „Polacy o instytucjach i produktach finansowych”, przeprowadzonego przez ośrodek dialogu i analiz Thinktank. Na drugiej pozycji znalazły się firmy ubezpieczeniowe, na trzeciej – banki z kapitałem państwowym.

 

Sektor bankowości spółdzielczej jest najstarszą gałęzią spółdzielczości w Polsce, w swojej nowożytnej formie funkcjonującą już od 150 lat. Powstała, aby w warunkach zaborów na zasadach samopomocy zintegrować wysiłki w walce z lichwą oraz utrzymać polski stan posiadania rodzimego kapitału. Początków samopomocy oszczędnościowo-pożyczkowej można jednak doszukiwać się znacznie wcześniej.

 

 

Gildie, maszoperie i banki pobożne

 

Różnego rodzaju formy współpracy – zrzeszenia, gildie i cechy rzemieślnicze i kupieckie, mające na celu nie tylko dzielenie się kosztami działalności, ale również wzajemną pomoc w potrzebie – pojawiły się już w starożytności, by w średniowiecznej Europie i Polsce rozwijać się w najlepsze. Jednym z jej przejawów na ziemiach polskich były maszoperie, czyli zrzeszenia rybaków wspólnie prowadzących połowy, o których wspominają datowane na około 1450 roku kroniki miasta Hel. Początkowo samopomoc opierała się głównie na wymianie towarów i usług, ale to zaczęło się zmieniać wraz z upowszechnianiem pieniądza. Rosło niestety także oprocentowanie pożyczek. Powszechnym zjawiskiem stała się lichwa. Jako pierwszy sprzeciwił jej się Kościół, głosząc zasadę „Mutuum date nihil inde sperantes” (łac.: pożyczać w nadziei na nic) i wspierając tworzenie banków pobożnych, czyli instytucji udzielających nieoprocentowanych pożyczek pod zastaw tzw. fantów. W Polsce pierwsze takie banki pojawiły się w XVI wieku w Krakowie, Wilnie i Warszawie, a ich założycielem był ksiądz Piotr Skarga. Banki pobożne zniknęły wraz z rozbiorami i konfiskatą kościelnych majątków, już wtedy jednak coraz częściej były zastępowane przez stowarzyszenia o charakterze spółdzielczym, które w dodatku zamiast zastawu wymagały jedynie poręczenia żyranta.

Współczesna spółdzielczość oszczędnościowo-kredytowa kształtowała się w XIX-wiecznych Niemczech, w warunkach rozwijającego się kapitalizmu. Jej prekursorami byli: twórca pierwszych spółdzielni kredytowych dla drobnego mieszczaństwa Franz Hermann Schulze-Delitzsch oraz działający na wsi Friedrich Wilhelm Raiffeisen. Także w Polsce, mimo trudności ze strony władz zaborczych, spółki i kasy samopomocowe rozwijały się bardzo dynamicznie. Prekursorami polskiej spółdzielczości bankowej byli: Karol Marcinkowski, ksiądz Augustyn Szamarzewski i ksiądz Piotr Wawrzyniak w zaborze pruskim, dr Franciszek Stefczyk w zaborze austriackim oraz Edward Abramowski na ziemiach znajdujących się pod zaborem rosyjskim. Za pierwszą polską spółdzielnię oszczędnościowo-kredytową uważa się założone przed 1861 r. Towarzystwo Pożyczkowe dla Przemysłowców miasta Poznania. Do najstarszych spółdzielni należą założone w rok później Towarzystwo Pożyczkowe w Brodnicy i Gołubiu, działające obecnie jako banki spółdzielcze. W 1912 roku na terenie wszystkich zaborów działało około 2686 polskich spółdzielni kredytowych i kas oszczędności. Bankowi spółdzielcy umacniali też swoją pozycję, integrując się i zrzeszając w różnego rodzaju związkach, a zakres ich działalności poszerzał się m.in. o elementy edukacyjne i kulturalne.

 

 

W swoim żywiole

 

Dziś zrzeszanie się wynika z mocy ustawy. Obecnie banki spółdzielcze w Polsce funkcjonują w dwóch zrzeszeniach: Banku Polskiej Spółdzielczości zrzeszającym ponad 350 akcjonariuszy i mniejszej, liczącej około 200 członków, Spółdzielczej Grupie Bankowej. – Ta forma zrzeszenia polega na współpracy wzajemnej na różnych płaszczyznach – wyjaśnia Władysław Mikucewicz, prezes Zarządu należącego do Grupy BPS Banku Spółdzielczego w Lubartowie i przewodniczący Rady Krajowego Związku Banków Spółdzielczych. – Dla nas najważniejsze jest to, że bank zrzeszający realizuje czynności, których nie możemy lub nie jesteśmy gotowi wykonywać, służy doradztwem i pomocą w tworzeniu regulacji wewnętrznych, prowadzi w naszym imieniu rozliczenia krajowe i zagraniczne, zabezpiecza płynność finansową, reprezentuje nasze interesy wobec instytucji zewnętrznych na poziomie krajowym, stanowi istotne wsparcie w procesach biznesowych. Wymiernym przykładem takiego współdziałania jest wspólne finansowanie celów kredytowych w ramach konsorcjów bankowych.

Sektor spółdzielczy przetrwał liczne zawirowania historii, łącznie z trudną dla niego transformacją ustrojowo-gospodarczą lat 90. ubiegłego wieku i dziś, według różnych obliczeń, obsługuje od 8 do 10 proc. rynku bankowego. Oparte w 100 procentach na polskim kapitale, banki spółdzielcze działają lokalnie, utrzymując bliskie relacje ze swoim otoczeniem i chętnie wspierając tamtejsze inicjatywy kulturalne i społeczne. Często są też jednymi z największych pracodawców w gminie czy powiecie, zatrudniającym ludzi z terenu swego działania. Jako spółdzielnie, w swojej działalności nie kierują się bowiem wyłącznie zyskiem, lecz przede wszystkim misją zaspokojenia potrzeb swoich członków i klientów oraz użytecznością społeczną. Ale także gospodarczą. Znaczną większość ich portfela kredytowego kredyty preferencyjne, a drobni przedsiębiorcy są mile widziani. – Bank spółdzielczy jest naturalnym partnerem w szczególności dla małych i średnich przedsiębiorstw – podkreśla prezes BS w Lubartowie. – Są one tu postrzegane i traktowane jako liczący się klienci, godni szczególnego traktowania i indywidualnego podejścia, podczas gdy w banku komercyjnym są widziani jako jedni z wielu setek czy tysięcy podmiotów, podlegających standardowym procedurom.

Wysokiej pozycji w rankingu zaufania tych instytucji finansowych sprzyjają zapewne także ich demokratyczny ustrój i przejrzystość. – Klient banku spółdzielczego, jeśli tego potrzebuje, może osobiście spotkać się z członkami jego zarządu, co nie jest możliwe w przypadku instytucji komercyjnej – przypomina Władysław Mikucewicz. – Jego władze są obecne podczas corocznych otwartych zebrań grup członkowskich, zapoznając ich uczestników z sytuacją ekonomiczną, problemami bieżącymi, planami oraz wysłuchując opinii środowiska. Banki spółdzielcze są najbliżej ludzi. Mają swoje placówki w każdej gminie, przez co są łatwo dostępne dla wszystkich, którzy chcą skorzystać z ich usług.

 

 

Wartości odporne na kryzys

 

Prawdziwy pokaz siły sektor spółdzielczy dał jednak na początku naszego stulecia. – Bank spółdzielczy to lojalny i wiarygodny płatnik podatku, pozostawiający wypracowany zysk na miejscu, nie transferując go za granicę. To autentyczny przyjaciel w potrzebie. W czasie niedawnego kryzysu ekonomicznego i finansowego, kiedy zagraniczne korporacje finansowe wstrzymały wypływ środków ze swoich oddziałów w Polsce, to właśnie banki spółdzielcze wyciągnęły pomocną dłoń do klientów potrzebujących środków dla swego działania lub utrzymania się – przypomina prezes Mikucewicz.

„Gdy Ameryka kicha, cały świat dostaje kataru” – dwudziestowieczna trawestacja komentarza Klemensa Metternicha do francuskiej rewolucji lipcowej znów okazała się boleśnie prawdziwa. Na przełomie 2007 i 2008 roku, najpierw w Stanach Zjednoczonych, a potem także w Europie, wybuchł światowy kryzys gospodarczy. Z Polską obszedł się on stosunkowo łagodnie, jednak i tutaj zaufanie do globalnych banków komercyjnych drastycznie spadło. Jednak banki spółdzielcze oraz spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe, kierujące się w swojej działalności wspomnianymi wartościami, okazały się zaskakująco odporne także na te zawirowania. Ich lokalny charakter i znacznie mniejsze niż w przypadku globalnych gigantów powiązanie ze światowymi rynkami finansowymi tym razem okazało się atutem. Według ówczesnych danych BPS, w zrzeszonych z nim bankach w drugim półroczu 2008 i pierwszym 2009 roku nastąpił znaczny rozwój prowadzonej działalności mierzonej poziomem sumy bilansowej (czyli łącznej wielkości aktywów banku), która była wyższa o 10 proc. niż rok wcześniej. Na wzrost zaufania wpływał też fakt, że bezpieczeństwa tych pieniędzy pilnowali klienci – członkowie banków, a więc... ich właściciele.


Podziel się
Oceń

Komentarze