– Polski rynek finansowy jest pod wieloma względami bardziej rozwinięty niż rynki na zachodzie. W USA systemy informatyczne są sprzed II wojny światowej, w Anglii były budowane zaraz po wojnie. Te kraje mają niesamowity dług technologiczny, którego nie są w stanie spłacić, ponieważ – po pierwsze – wiąże się to z dużym kosztem, a po drugie CEO ichniejszych banków są już zmęczeni i czekają na emeryturę. W Polsce fakt, że to wszystko było budowane w latach 90., sprawia, że mogę płacić SMS-em. Kartę zbliżeniową w Polsce miałam 4 lata przed tym, jak dostałam ją w Wielkiej Brytanii i tam musiałam o nią specjalnie poprosić – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Marta Krupińska, współzałożycielka Azimo, firmy zajmującej się przelewaniem pieniędzy.
Polskie finanse stają się coraz bardziej cyfrowe. To oszczędność czasu, ale i większe bezpieczeństwo. Na popularności zyskują płatności zbliżeniowe. Jak podaje NBP, 66 proc. Polaków uważa, że płatności smartfonem czy kartą są wygodniejsze i prostsze niż gotówką. Jesteśmy też otwarci na nowinki technologiczne. Systemem BLIK, wprowadzonym trzy lata temu, w pierwszym roku dokonano 2 mln transakcji. W pierwszym półroczu 2018 roku było ich już 33 mln – tyle, co w całym 2017 roku, a w III kw. – 24,3 mln, a klienci korzystali z niego średnio 264 tys. razy dziennie. Usługa Apple Pay tylko w tydzień pozyskała 200 tys. użytkowników, z portmonetki Google Pay 1,5 roku po wdrożeniu korzystało 300 tys. osób.
– Przesyłanie pieniędzy przez internet jest najbezpieczniejszą formą przesyłu. Wszystkie instytucje, które mają do czynienia ze środkami finansowymi, muszą być regulowane. Instytucje takie jak KNF w Polsce czy Financial Conduct Authority w Wielkiej Brytanii narzucają na nas bardzo duże ograniczenia związane z tym, jak musimy budować nasze systemy informatyczne. Jeszcze 10 lat temu ktoś mógł wejść do banku, Western Union czy biura pożyczek z ukradzionym kilka minut wcześniej dowodem, podać się za kogoś innego i pożyczyć w jego imieniu dużo pieniędzy albo przesłać je na podane konto – mówi Marta Krupińska.
Z danych NBP „Informacja o kartach płatniczych” wynika, że na koniec II kwartału 2018 roku w Polsce w obrocie znajduje się już 40 mln kart płatniczych, a udział kart zbliżeniowych sięga 82 proc. W okresie od marca do czerwca Polacy wykonali nimi 1,1 mld płatności, czyli o 1/5 więcej niż rok wcześniej.
Z drugiej jednak strony, jak podaje Fundacja Polska Bezgotówkowa, w Polsce 30 proc. transakcji to transakcje bezgotówkowe, reszta realizowana jest przy użyciu gotówki. W Szwecji czy Szwajcarii płatności gotówką stanowią zaledwie kilka procent. W opinii ekspertów Expandera w tym roku w Polsce może zakończyć się dominacja gotówki i możliwe jest, że kartami wydamy więcej, niż wypłacimy w gotówce (w II kwartale relacja ta wynosiła 76 mld zł vs 103 mld zł).
Według NBP w II kwartale ubiegłego roku w Polsce działało ponad 700 tys. terminali płatniczych, o 20 proc. więcej niż rok wcześniej. Z badania „Przedsiębiorca w bezgotówkowym świecie” wynika, że według przedsiębiorców posiadanie terminala w firmie umożliwia podążanie za aktualnymi trendami, a blisko połowa przyznaje, że możliwość płacenia kartą za ich towary pozytywnie wpłynęła na rozwój całego biznesu. Z danych NBP wynika, że do akceptacji kart płatniczych przystosowanych jest blisko 506 tys. punktów handlowo-usługowych.
– Mały przedsiębiorca, prowadzący mały sklepik, jeżeli nie jest w stanie akceptować gotówki albo miałby wyłącznie akceptować karty, to wiąże się z pewnego rodzaju kosztem. Dlatego musimy pamiętać, żeby pęd do technologii nie zostawił naszych małych przedsiębiorców w tyle – ocenia Marta Krupińska.
Komentarze