– Dobroczynność w Polsce jest obecna praktycznie od 100 lat i w tym czasie profesjonalizowała się i stawała bardziej transparentna. Jest coraz bardziej oparta na nowoczesnych narzędzia i coraz więcej organizacji w sposób profesjonalny dociera do osób czy grup społecznych potrzebujących konkretnego wsparcia. Te organizacje określają konkretne potrzeby społeczne – mówi agencji Newseria Biznes Bogdan Kucharski, prezes BP w Polsce.
Jak podkreśla, już ponad 25 lat temu, kiedy koncern BP wszedł na polski rynek, zajmował się tematyką odpowiedzialności w biznesie. Dziś jest zaangażowany na stałe w sześć ogólnopolskich programów: Szlachetną Paczkę i Akademię Przyszłości Stowarzyszenia WIOSNA, Pajacyka Polskiej Akcji Humanitarnej, Pola Nadziei Towarzystwa Przyjaciół Chorych Hospicjum im. Św. Łazarza oraz TOPR i Stowarzyszenie SIEMACHA.
– Dzisiaj polska dobroczynność to duże i skutecznie działające organizacje, które są wyspecjalizowane w tym, co robią, mają jasno określone cele. Mają odpowiednie mechanizmy zbierania informacji, analizowania priorytetów, a później na ich podstawie celnie adresują konkretne potrzeby. Co więcej, te organizacje, które dzisiaj zajmują się dobroczynnością w Polsce, są też bardzo skuteczne zarówno w mobilizowaniu społeczeństwa, jak i partnerów biznesowych, takich jak chociażby firma BP – mówi Bogdan Kucharski.
Badanie CBOS przeprowadzone na początku tego roku pokazuje, że wskaźnik zaangażowania Polaków w działalność organizacji społecznych i obywatelskich rośnie, będąc aktualnie na najwyższym poziomie od kilkunastu lat. Polacy najchętniej udzielają się w organizacjach pomagających dzieciom (11 proc.) oraz osobom starszym i bezdomnym (10 proc.).
– Społeczeństwo jest gotowe, żeby pomagać i chce to robić. Mamy teraz wielki apel w sprawie Jemenu i ludzie do nas dzwonią, że chcą nas wspierać. Nieoceniona jest też pomoc biznesu. W przypadku BP mówimy o pomocy przez wszystkie lata naszej działalności: od przekazywania paliwa do ciężarówek, które jeździły z pomocą, po dofinansowywanie posiłków w programie Pajacyk. Ta pomoc się rozwija – mówi Katarzyna Górska z Polskiej Akcji Humanitarnej.
Prezes Stowarzyszenia Wiosna Joanna Sadzik zwraca uwagę na to, że na przestrzeni ostatnich dekad zmianie uległo zarówno podejście Polaków do dobroczynności, jak i formy pomagania najbardziej potrzebującym.
– W czasach PRL zaprzeczono temu, że istnieją jakiekolwiek problemy socjalne – miało nie być bezrobocia, ludzi biednych, prostytucji, ludzi żebrzących. Każda osoba, która potrzebowała pomocy, była bardzo negatywnie oceniana. Pomagało się ewentualnie osobom chorym czy starszym, ale też w niewielkim zakresie. Tutaj dużą rolę odegrały oddolne inicjatywy opozycyjne, takie jak np. Komitet Obrony Robotników, które pomagały tym osobom, które ze względów politycznych nie mogły pracować, nie mogły zaspokoić podstawowych potrzeb swoich rodzin. Po 1989 roku mieliśmy kolejny okres wyzwań przez duży wzrost bezrobocia i rozwarstwienie społeczne – mówi Joanna Sadzik.
Stowarzyszenie Wiosna, organizator akcji Szlachetna Paczka, jest dziś jedną z największych organizacji dobroczynnych. Jej prezes podkreśla, że kluczem do efektywnego pomagania jest dokładne poznanie potrzeb osób czy rodzin, do których ta pomoc ma być skierowana.
– W programach Szlachetna Paczka i Akademia Przyszłości przygotowujemy pomoc skrojoną na miarę. Dokładnie poznajemy rodzinę, która potrzebuje pomocy, sprawdzamy, czego jej brakuje, żeby żyć normalnie, i na tę potrzebę odpowiadamy. Czasem jest to pomoc materialna, czasem prawna, lekarska albo organizacyjna, czyli np. zorganizowanie dojazdu do sąsiedniego miasta, gdzie jest praca. Podarowanie roweru czy maszyny do szycia potrafi zmienić całkowicie życie całej rodziny – mówi Joanna Sadzik.
Jak podkreśla, w 50 proc. rodzin, którym pomaga Stowarzyszenie Wiosna, są osoby współzależne. Często jest to chore dziecko, dla którego przynajmniej jeden z rodziców musiał zrezygnować z pracy zawodowej i przestał zarabiać na utrzymanie rodziny.
Oprócz pomocy materialnej, prawnej czy lekarskiej bardzo ważne jest społeczne włączenie osób zagrożonych wykluczeniem. Z drugiej strony zaangażowanie w działalność charytatywną czy prospołeczną może być istotnym elementem kształtującym osobowość, zwłaszcza w przypadku młodych ludzi.
– Dziś dom i szkoła pełnią najważniejsze funkcje wychowawcze. My, jako organizacja, od 25 lat walczymy o miejsce dla grup rówieśniczych, które mają ogromny wpływ na młodych ludzi, szczególnie wtedy, kiedy oni są o krok przed dorosłością. Rodzice powinni dbać o to, żeby ich pociechy miały odpowiednie towarzystwo, odpowiednie koleżanki i kolegów, ale żeby zobaczyli wielki potencjał wychowawczy w tych relacjach, które dzieci budują ze swoimi rówieśnikami – mówi ks. Andrzej Augustyński, przewodniczący Stowarzyszenia SIEMACHA.
Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, podkreśla z kolei fakt, że dobroczynność jest tym elementem, który pozwala organizacji funkcjonować. Na przestrzeni ostatnich lat i dekad stało się to łatwiejsze, ponieważ pojawiło się wiele nowych form dotarcia do darczyńców czy partnerów biznesowych wspierających TOPR.
– Tę dobroczynność podzieliłbym na dwie grupy. Pierwsza to dobroczynna działalność ratowników, którzy często pracują społecznie. Drugą jest ta dobroczynność, która pozwala nam funkcjonować. Ratownictwo w Tatrach od początku było bezpłatne, ale przecież kosztuje, więc te środki pochodzą zarówno od ratowanych, ich rodzin, jaki i w dużej mierze od dobroczyńców, darczyńców, sponsorów, od osób fizycznych, które chcą nas wesprzeć. Powstały nowe możliwości organizowania pomocy, zachęcania ludzi do niej, co przekłada się z kolei na skuteczność działań ratowniczych – mówi Jan Krzysztof.
Na profesjonalizację dobroczynności w Polsce w ostatnich dekadach zwraca również uwagę Jolanta Stokłosa z Towarzystwa Przyjaciół Chorych Hospicjum św. Łazarza. Aczkolwiek w przypadku hospicjów dużą ich część stanowią w tej chwili podmioty prywatne, działające bardziej na zasadach biznesowych niż charytatywnych.
– Zmieniła się opieka, powstała gałąź zwana medycyną paliatywną, więc hospicja traktuje się nie jako zryw ludzi dobrej woli, ale jako dział medycyny – mówi Jolanta Stokłosa. – Mamy jednak kłopot z osobami, które chciałyby się angażować, bo żeby stworzyć zespół hospicyjny, musi być przede wszystkim lekarz, pielęgniarka, psycholog, pracownik socjalny, fizjoterapeuta, ale też kapelan i wolontariusz, który poświęci swój czas.
Zmiany w polskiej dobroczynności na przestrzeni ostatniego stulecia w obszarach ratownictwa górskiego, opieki hospicyjnej, pomocy humanitarnej, wychowania rówieśniczego i angażowania różnych grup społecznych były tematem spotkania zorganizowanego przez BP w Polsce w Warszawie z okazji obchodów 100-lecia niepodległości.
Komentarze